twenty one pilots nie przewidzieli jak bardzo „Blurryface” zmieni ich życie – sprawiając nie tylko, że stali się potężną siłą muzyczną światowej sceny ale też inspirując przyszłe pokolenia zespołów swoją bezwstydnie skomplikowaną narracją i otwartą, szczerą rozmową na temat zdrowia psychicznego. Teraz, Tyler Joseph i Josh Dun wspominają monumentalny wpływ i sukces tego przełomowego albumu z okazji dziesiątej rocznicy jego wydania – od wychodzących poza gatunek melodii przez zbudowanie świata przy pomocą tekstów oraz tego jak potoczyła się ich ścieżka aż do „Clancy”, a nawet dalej.
Tekst: James Wilson-Taylor
Fotografie: Jabari Jacobs, Mark C. Eshleman
„Rozmawianie o tego typu rzeczach nie wydawało się ryzykowne” – mówi Tyler Joseph w momencie wgłębienia się w szerszy aspekt liryczny przełomowego albumu zespołu z 2015 roku. „Podejmowanie tego typu tematów wynikało z tego kim byliśmy i z kim wchodziliśmy w interakcję, rozmawiając z tymi ludźmi, którzy przychodzili na koncerty…”
W oddali słychać głośny huk, który sprowadza nas do teraźniejszości – gdzieś na korytarzach tej ogromnej włoskiej areny, członek crew testuje duże efekty pirotechniczne na potrzeby dzisiejszego wyprzedanego show. Nie ma lepszego zobrazowania tego jak wiele się zmieniło przez ostatnią dekadę niż przerwanie naszej nostalgicznej rozmowy ogłuszającym dźwiękiem przenośnych armatek z confetti twenty one pilots. „Nasze koncerty są teraz dużo większe” – mówi z powagą Tyler, a jego kolega z zespołu, Josh, śmieje się obok niego.
Dla zespołu, ich rosnącej społeczności fanów i szerszej sceny wokół nich, Blurryface było czymś znacznie więcej niż tylko albumem. Zdobywając 1. miejsce na liście Billboard 200 w USA, szybko stało się światowym fenomenem – jego główne single Stressed Out i Ride zgromadziły miliardy odtworzeń, a ich koncerty w Wielkiej Brytanii szybko przeszły z kameralnych salek typu Shepherd’s Bush Empire do morza ludzi wypełniających Alexandra Palace, z kilkoma niezapomnianymi i często chaotycznymi występami festiwalowymi po drodze. Ale poza komercyjnym sukcesem, album wyróżniał się otwartością, wciągającą narracją i nieustępliwym odrzuceniem ograniczeń gatunkowych – stworzyło to dziedzictwo, które nadal inspiruje nowe pokolenia artystów alternatywnych.
Idealnym sposobem uczczenia tej płyty stał się 14-utworowy hołd, który łączy przyjaciół i współpracowników zespołu (byłych członków Awolnation, współtwórców ścieżki dźwiękowej Arcane takich jak Royal & The Serpent), artystów inspirujących się ich twórczością (NOAHFINNCE, Bear In Trees – obaj wykonywali covery piosenek z albumu na swoich kanałach YouTube), a także zespołów, które miały wpływ na muzyczną edukację Tylera i Josha (utwór Your Guardian Angel zespołu The Red Jumpsuit Apparatus był pierwszym, którą Joseph wykonał publicznie).
Ponadto sama obecność Blurryface Reborn ma charakter symboliczny – ten album jest pierwszą tego typu składanką Rock Sound od czasu The Black Parade z 2016 roku, na której twenty one pilots nagrali swój cover utworu Cancer zespołu My Chemical Romance.
„Trzeba mieć naprawdę ugruntowaną pozycję jako zespół i działać przez długi czas, mieć wpływ, żeby ktoś stworzył dla Ciebie album hołdowy” – mówi Josh. „Nie sądzę, żeby kiedykolwiek przeszło nam przez myśl, że moglibyśmy znaleźć się w takim miejscu w jakimkolwiek punkcie naszej kariery. To szalone.”
„Im dłużej to robimy, tym bardziej zdajemy sobie sprawę z tego jakie to trudne.” – dodaje Tyler. „Dlatego za każdym razem, kiedy nasi rówieśnicy, inni artyści albo zespoły wspierają to, co zrobiliśmy, znaczy to dla nas tym więcej, im dłużej jesteśmy w tej branży. Można byłoby pomyśleć, że jest na odwrót – że komplement innych nie zrobi już na nas aż takiego wrażenia, ale to naprawdę daje temu wszystkiemu nowy wymiar perspektywiczny. Jako zespół, który działa już od jakiegoś czasu, na początku graliśmy dla ludzi, którzy dopiero zaczynali swoją drogę w muzyce. A potem zaczynają Cię dostrzegać i… widzisz jak używają naszych piosenek albo naszych koncertów jako formy inspiracji – to jest rzecz, w której nigdy nie mieliśmy okazji wziąć udziału. Nie dlatego chcieliśmy zostać muzykami, ale właśnie z tego powodu chcemy to kontynuować. Ponieważ zawsze będzie nowe pokolenie ludzi, na których możesz mieć wpływ i pokazać im, by robili to na swój sposób, nawet jeśli zaczerpną od nas coś i sposób w jaki to zrobiliśmy.”
„Wczoraj mówiłem Joshowi, że czasami, kiedy grasz koncerty zawodowo, czujesz się tak, jakby każda noc miała miejsce w próżni.” – kontynuuje. „Owszem, masz tę chwilę z tą konkretną grupą ludzi w pomieszczeniu, ale to nie to samo, co wypuszczenie piosenki, teledysku czy albumu, które mają wpływ na cały fanbase jednocześnie. Grając koncerty, skupiasz się nas stosunkowo małej grupie ludzi. Czasami zastanawiasz się, czy wkładasz w to całe serce i duszę, ale stosunkowo rzecz biorąc nie masz tak dużego wpływu niż w przypadku skupieniu się na pisaniu piosenek. Przekraczając pewien próg w pewnym momencie istnienia zespołu, po zagraniu wystarczającej ilości koncertów, widzisz większy wpływ na osoby, które już nas widziały. Zaczynasz sobie uświadamiać: O, to się nie dzieje tylko w próżni. To wymaga wielu lat podróżowania do tylu miejsc ile się da, grania tylu koncertów, ile się da. Każdej nocy są ludzie, na których potencjalnie nasz koncert może mieć wpływ, którzy potem wychodzą i robią swoje. Fajnie jest to obserwować.”
Z debiutem „Vessel” pod skrzydłami dużej wytwórni w 2013 roku, twenty one pilots po raz pierwszy przedstawili swoją twórczość szerszej publiczności, supportując chociażby Fall Out Boy podczas ich trasy w USA, wysyłając „Holding Onto You” do radiostacji i występując w programach typu late show – wszystko to, by po cichu budować obecną popularność za pomocą charakterystycznie energicznych i wciągających występów na żywo. Gdy rozpoczęły się prace nad kolejnym albumem, zespół znalazł się w sytuacji, w której oczekiwania wobec niego były znacznie większe ze strony szerszej publiczności.
„Duża część (Blurryface) została napisania w trasie, kiedy wciąż koncertowaliśmy i graliśmy na festiwalach w erze „Vessel” – mówi Josh. „Patrząc wstecz, zdaję sobie sprawę, że ludziom wydawało się, że po premierze „Blurryface” nagle staliśmy się dużym zespołem, ale dla nas nie było to takie odczucie. Nawet gdy się ukazał, wciąż graliśmy w tych samych miejscach, co podczas trasy z „Vessel”. Wszystko wydawało się nam naturalnym progresem. Patrzyliśmy na wszystko inaczej, Internet też był wtedy zupełnie inny, łącznie z mediami społecznościowymi. Patrzyliśmy na to wszystko przez pryzmat występów, przez nasze własne soczewki i filtry rzeczywistości. Rzecz, którą zauważyłem, to to, że wracaliśmy do miejscowości, w których graliśmy wcześniej, ale tym razem do znacznie większych venues. To było bardzo budujące i oznaczało, że idziemy do przodu.”
„Czuliśmy ogromny głód pisząc „Blurryface” – wspomina Tyler. „Czuliśmy, że „Vessel” był tym pierwszym skokiem, żeby zacząć robić to na poważnie, z faktycznie zaplanowanymi trasami koncertowymi. Te koncerty wiele nas nauczyły – pokazały, czego brakowało w naszych utworach. Czego potrzebowaliśmy w naszych show? Wszystkie utwory z „Blurryface” zostały napisane z myślą o późniejszych etapach, do których jeszcze nie dotarliśmy. Mówi się o większej presji, ale nie sądzę, żebyśmy ją czuli. Nie czuliśmy presji przy tworzeniu „Blurryface”. Myślę, że tak naprawdę mieliśmy pełną swobodę przy tworzeniu tego albumu, co prawdopodobnie miało wpływ na to, że tak bardzo rezonował.”
„Czuliśmy się dość nieustraszeni podczas pisania (Blurryface). Jakie piosenki chcielibyśmy grać na żywo? Jakie utwory sprawdzą się w przypadku dwuosobowego zespołu? Niektóre ograniczenia w tym, co moglibyśmy rzeczywiście zagrać dały nam pewne wytyczne, tory bezpieczeństwa w kontekście muzycznym. Wiedzieliśmy, że będziemy korzystać z podkładów, ale chcieliśmy też uzyskać dominację instrumentalną i sprawić, by te przejścia były celowe. Nauczyliśmy się też, że można to przenieść na cały album, podejmując świadome decyzje: który utwór będzie następny, a nawet jak będzie wyglądała jego struktura. Zaczynasz zdawać sobie sprawę z tego, że publiczność na koncertach i słuchacze albumów są znacznie bardziej inteligentni niż mogłoby się zdawać podczas tworzenia. Czasami, w trakcie procesu twórczego, masz pokusę, aby zaspokoić najniższy wspólny mianownik. Ale nasi słuchacze są naprawdę spostrzegawczy i mogą zaakceptować te zwroty akcji, jeśli czują, że to wszystko jest zakorzenione w szczerości i że wątek liryczny prowadzi przez cały album i każdą jego piosenkę. Możesz ich przeciągać między brzmieniami i zostają z Tobą. Myślę, że „Blurryface” był albumem, za pomocą którego chcieliśmy sprawdzić, jak bardzo nasi fani są skłonni, by z nami zostać, pomimo tych zabiegów. I wtedy te zwroty akcji stają się tym, co zostaje z Tobą – być może są nawet powodem, dla którego kochasz cały album.”
„Wspomniana wcześniej nić przewodnia przyjęła formę historii, która teraz rozciąga się przez kilka naszych albumów studyjnych. Odwieczna walka dobra ze złem, która miała później ukazać świat Trench i jego armię Banditos, zjednoczoną w walce przeciwko siłom dowodzonym przez samego Blurryface’a – postać stworzoną, by zobrazować lęki i niepokoje Josepha, jednocześnie odzwierciedlając lęki słuchacza. W czasach, gdy każdy – od Sleep Token i Bad Omens, po Yungbluda i Vukovi – tworzy własne narracje na szeroką skalę, łatwo zapomnieć, że jeszcze dekadę temu twenty one pilots byli raczej wyjątkiem niż regułą. Ich podejście oparte na koncepcji przywróciło ideę, że album rockowy może sięgać poza warstwy tekstów i melodii, tworząc zupełnie inny świat.
„Widzieliśmy, że historia ożywa, ponieważ „Blurryface” był pisany właśnie wokół tej postaci tytułowej.” – potwierdza Tyler. „Patrząc na okładkę albumu z dziewięcioma kropkami, wiedzieliśmy, że chcemy stworzyć wzór. To znowu wiąże się z tym, jak koncerty wpływają na album, ponieważ po raz pierwszy wprowadziliśmy ekrany LED na scenę i pojawiło się pytanie: 'Co my w ogóle mamy na nich wyświetlać?’ Współpracowaliśmy więc z naszym grafikiem i zespołem, tworząc wzór, który reprezentował każdą piosenkę i pojawiał się w czasie jej wykonywania. Ten wzór łączył wizualną warstwę z tym, co dzieje się w warstwie dźwiękowej – i tak powstało te 9 kropek. Powód, dla którego wybraliśmy dziewięć spośród czternastu utworów z albumu „Blurryface” jest taki, że to właśnie w tych utworach „żyła” ta postać. Zaczęliśmy postrzegać to jako zdjęcie miasta z lotu ptaka. Będę z Tobą szczery – to był moment, od którego wszystko się zaczęło. Mieliśmy już wtedy wątek antagonisty, z którym walczyliśmy i którego przeszłość była rozwinięta – to właśnie wtedy poczuliśmy gotowość, by zagłębić się w „Trench”. Nie wiedzieliśmy, czy fanom to w ogóle się spodoba. Gdyby nie zareagowali na to pozytywnie, pewnie przeszlibyśmy do innego pomysłu. I właśnie to jest piękne w posiadaniu bazy fanów – to ogromne źródło.”
„Wiele się nauczyliśmy grając koncerty i podejmując decyzje, które wtedy należało podjąć.” – dodaje Josh. „Poza jakąkolwiek fabułą, do dziś rozmawiamy po każdym występie o tym, co było dobre, co nie wyszło, jak ludzie reagowali na to, co zagraliśmy. To jest właśnie pozytywne w posiadaniu takiej bazy fanów – od początku myśleliśmy o tym nie tylko jako o występie, ale jako o historii, która idzie w parze z całością. Z tą historią wiąże się poczucie wolności, o którym mówił Tyler, ale również dała nam ona pewność, że są już ludzie, którzy inwestują swój czas i emocje, są zaangażowani i chcą z nami przejść tę drogę. Pamiętam, jak poszliśmy do studia i siedzieliśmy z kilkoma producentami (Blurryface) i niektórzy kwestionowali nasze teksty. 'Jesteście pewni, że chcecie to powiedzieć w piosence, która ma potencjał, by stać się hitem?’ Nie wiedzieliśmy co odpowiedzieć. Nie mieliśmy wtedy żadnych „wielkich” utworów, więc nawet nie wiedzieliśmy co to znaczy. To były po prostu piosenki, które lubiliśmy i które przekazywały to, co chcieliśmy powiedzieć. Więc zdecydowaliśmy się nic nie zmieniać. To był naprawdę pomocny moment w naszej karierze – dał nam niemalże naiwną pewność siebie w tej historii i patrząc teraz na to wstecz, jestem wdzięczny, że tak zrobiliśmy, bo to trafiło do ludzi, a może odsiało tych, którzy i tak nie mieli tego zrozumieć od początku.”
Ta historia pozwoliła zespołowi poruszyć także temat zdrowia psychicznego, tematy, które dotykają wielu aspektów przemysłu muzycznego w 2025 roku, choć jeszcze dziesięć lat temu istniało wokół tego znacznie większe społeczne piętno.
„Zdrowy rozsądek i opanowanie są dla nas bardzo ważne, nasze rodziny też zawsze to podkreślają.” – wtrąca Tyler, gdy rozmawiamy o potencjalnym wpływie, jaki ten album miał na zmieniające się podejście do depresji, szczególnie w przestrzeni muzyki alternatywnej. „Nie zależało nam na zrobieniu czegoś nowego. Po prostu próbowaliśmy zrobić coś, co wydawało się właściwe, dla tej małej grupy fanów, którą już mieliśmy. Najlepiej opisać to tak: czuję, że artyści często odnoszą wrażenie, że muszą rzucać swoją sieć jak najdalej, żeby złapać jak najwięcej ludzi, którzy chcą być częścią tego, co tworzą. Ale wtedy często pomijają tych, którzy już z nimi są, tuż przed Twoim nosem. Jako fan zespołu, który czuje, że nie pasuje do jego nowych pomysłów, myślisz sobie: 'Może nawet nie zauważą, jeśli po prostu wyjdę tylnymi drzwiami’. W przypadku Blurryface i historii oraz tekstów, które opowiadały o walce wewnętrznej i zdrowiu psychicznym, mieliśmy poczucie, że współbrzmimy z ludźmi, którzy byli z nami w tym momencie. To była świetna próbka tego, co się dzieje teraz. Myślę, że to trudne dla artystów – czuć presję, by tworzyć dla kogoś, kogo się nigdy nie spotkało i to po prostu nie ma czynnika ludzkiego.”
„Powinieneś myśleć o ludziach, których spotkałeś, kiedy tworzysz. Powinieneś widzieć twarze tych, których już widziałeś, kiedy piszesz piosenkę albo tworzysz album, czy wymyślasz koncert. W tym sensie, Vessel dał nam tę małą grupę fanów, na której mogliśmy się skupić przy tworzeniu Blurryface i oni reprezentowali znacznie większą grupę ludzi, niż byliśmy sobie w stanie wyobrazić.”
„Nie chcę wciąż wracać do tematu koncertów, ale nawet przed nagraniem Vessel, graliśmy w barach czy innych miejscach, gdzie było może 15-20 osób i po prostu chcieliśmy z nimi spędzać czas.” – wspomina Josh. „Czasami pomagali nam znosić sprzęt do przyczepy czy coś. Rozmawialiśmy z tymi ludźmi o koncertach i z czasem uświadomiliśmy sobie, że noc w noc prowadzimy bardzo intensywne rozmowy o tym, z czym ci ludzie się zmagają – o zdrowiu psychicznym i sprawach, które dotykają nas wszystkich. Z jakiegoś powodu ci ludzie czuli się swobodnie, żeby się przed nami otworzyć. Pisanie o tym było niemal reakcją na to, ilu ludzi zmagało się z tymi rzeczami. A my też to przeżywaliśmy, więc to był naturalny krok. To dokładnie to, co mówił Tyler – ci ludzie przychodzili na nasze koncerty, więc po prostu zarzuciliśmy im tę linę.”
Wraz z rozszerzeniem się tej sieci, duet zaczął ocierać się o największe nazwiska muzyki i otrzymywać pochwały od artystów, których nigdy nie marzyli spotkać – od Jacka White’a po Matta Bellamy’ego z Muse, którzy sami zostali ich fanami.
„Tak, to naprawdę dziwna sprawa.” – przyznaje Tyler. „Muszę powiedzieć, że mamy naprawdę szczęśliwą perspektywę, bo to coś dziwnego – być fanem zespołu czy artysty, a potem nie tylko ich poznać, ale samemu stać się większym zespołem. Uświadamiasz sobie, że to po prostu ludzie, co wydaje się takie oczywiste. Myślę, że już nigdy nie będę krytykował cudzych piosenek. To nie jest warte energii. Możesz powiedzieć, że coś Ci się nie podobało, albo, że ten album nie był taki dobry jak tamten, ale powiedzieć, że to zła piosenka? Pisanie jest tak trudne, tak trudno skleić piosenkę w całość. Już to mówiłem, ale tworzenie muzyki to jak sięganie do dwóch nieskończonych źródeł – nieskończona ilośc pomysłów, moment od „niczego” do „czegoś”, a potem nieskończona ilość sposobów, jak to ubrać, jak to uchwycić, jak to nagrać. To wszystko może przytłaczać. Więc, nawiązując do tego, co powiedziałeś – poznawanie innych artystów, których wcześniej podziwialiśmy jako fani sprawiło, że zacząłem doceniać każdą muzykę. Pisanie utworów jest po prostu trudne i może kiedyś krytykowałem ulubione zespoły za wydawanie płyt, które mniej mi się podobały, ale teraz dużo szybciej staję w obronie samego aktu tworzenia piosenki. To wcale nie jest łatwe zadanie.”
To zadanie staje się jeszcze trudniejsze, gdy wraz z piosenkami buduje się głęboką fabułę i tło historii – co prowadzi nas do „Clancy”, wydanego przez zespół w 2024 roku, który (przynajmniej jak na razie) zakończył ich trwającą dekadę podróż, w której główna postać Tylera zmierzyła się bezpośrednio z postacią Blurryface. Kończący album utwór „Paladin Strait” miał delikatną, kojącą melodię, która nagle zostaje przerwana głosem antagonisty, a sam teledysk ukazał Tylera złapanego w uścisku (Blurryface) z bardziej zdeterminowanym spojrzeniem niż kiedykolwiek wcześniej. Tak jak w prawdziwym życiu – nigdy nie możemy mieć całkowitej pewności, kiedy znów staniemy w obliczu ponownego wpadnięcia w czarną dziurę rozpaczy. Ale z naszymi Banditos u boku i siłą, jaką czerpiemy z już przebytej drogi, możemy być bardziej pewni siebie w szukaniu wyjścia i pokonywaniu własnych demonów. Nagłe zniknięcie w czerni to może być najbardziej trafny sposób na zakończenie albumu.
„Kiedy słucham muzyki, chcę wiedzieć, że to, co jest mówione i tworzone, pochodzi od kogoś kto naprawdę to czuje.” – mówi Tyler, analizując, co sprawiło, że końcowe momenty Clancy’ego były takie wyjątkowe. „Myślę, że to bardzo ważne i nawet jeśli nie jest to doskonałe, wolę słuchać czegoś, co stworzyły jedna lub dwie osoby niż czegoś, nad czym pracował komitet 10 czy 15 osób, z których każda dorzuciła swoje dwa grosze. Im więcej autorów piosenki, tym trudniej ludziom się z nią utożsamić. W piosence musi być coś ludzkiego, coś ożywionego, żeby można było się z tym połączyć. Myślę, że w pewnym sensie sam siebie do tego przekonałem, bo często zastanawiasz się: czy to w ogóle dobre? I wszystko, co mam, to Josh, który mówi mi, że to dobry tekst albo dobry utwór. Gdybyśmy zaczęli pytać więcej ludzi, zbierać więcej opinii, głosować, czy te piosenki są dobre – to nie byłoby to. To nie dlatego ludzie poczuli Blurryface. Nie dlatego, że przeprowadziliśmy ankietę o najlepszych wersjach i stylu, w jakim powinniśmy pisać. Po prostu zaufaliśmy swojemu przeczuciu. Myślę, że to była najcenniejsza lekcja, jaką wyniosłem z reakcji ludzi na ten album. Patrząc teraz wstecz, widząc, jak bardzo ten album był dla nas ważny i wyjątkowy, tylko się upewniłem, że siła tkwi w tym, gdy kilka osób tworzy coś, co nie ma za sobą tej wielkiej obawy, że może te ukochane piosenki były tworzone przez komitet. Jest coś potężnego w wiedzy, skąd pochodzi dana piosenka, kto ją napisał i w jakim gronie się narodziła. Blurryface dał mi tę lekcję – by mieć pewność w tworzeniu czegoś samodzielnie. Ludzie mówią, że współpraca jest piękna – i jest – ale nie tego nauczył mnie Blurryface. Nauczył mnie, że pisanie samemu też może być potężne.”
Kilka dni później wędrowny cyrk dociera do Glasgow na kolejny wyprzedany koncert w lokalnym „enormodome” – tysiące ludzi ubranych na czerwono i czarno śpiewa, świętując wspólnie. Gdy pierwsze fajerwerki gasną, pojawia się krótki film nagrany wcześniej tego popołudnia na ulicach, podczas którego fani próbują wyjaśnić, co ten wyjątkowy zespół i towarzysząca mu społeczność znaczyły dla nich przez te wszystkie lata. Jedna dziewczyna, uczestnicząca w koncercie pilotów po raz pierwszy opowiada, jak bardzo jest podekscytowana, że może spotkać tych wszystkich ludzi, z którymi czuje wyjątkową więź, pomimo tego, że wcześniej się nie spotkali.
Gdy klip przechodzi w utwór „The Judge’, Tyler uśmiecha się, spoglądając na swojego partnera z zespołu za perkusją, po czym odwraca się do publiczności i kieruje do niej prosty przekaz i przesłanie – takie, które odnosi się nie tylko do tego wieczoru, ale do każdego elementu i aspektu zespołu, jego społeczności i historii, którą opowiada:
„Zobaczmy, co możemy razem osiągnąć.”
tłumaczyła: enituoriah