Tyler i Josh spotkali się ze słuchaczami Go 96.3 przed koncertem w Minneapolis. Rozmawiali o wszystkim – od gier komputerowych, w których chcieliby żyć przez powody, dla których nie przeklinają w muzyce i wiele więcej! Mamy dla Was tłumaczenie konferencji prasowej!
Josh: Pozdrowienia.
Tyler: Jesteśmy na scenie.
Josh: Ta (śmiech). Graliśmy na scenach tej wielkości.
Tyler: Nom.
Prezenter: Możemy zacząć?
Tyler: Jasne.
Roxanna: Jaki jest Wasz ulubiony prank, w jaki sposób nawzajem się straszycie?
Tyler: Nie jestem zbyt dużym pranksterem. To jest zazwyczaj taka rzecz, która pojawia się podczas trasy. Podczas ostatniego dnia w trasie dane zespoły robią sobie psikusy. Nie wiem kto zaczął tę tradycję.
Josh: Beatlesi.
Tyler: Beatlesi (śmiech). Zdaje się, że to dość powszechna rzecz. Na naszej trasie ustalono zasadę zabraniającą robienia pranków, dlatego, że zazwyczaj idą one zbyt daleko – zespół towarzyszący nam w trasie może zrujnować część danego utworu – ale my mamy przy sobie ogień, więc nie powinni wbiegać na scenę bez wcześniejszego uprzedzenia nas o tym zamiarze (śmiech). To nigdy nie jest dobry pomysł.
Josh: Żadne z nas nigdy nie przepadało za straszeniem. Nie chodzi już o sam proces straszenia naszych drugich połówek, ale sam fakt, że jest to niekończące się koło i nikt tak naprawdę nie wygrywa.
Tyler: Jest taka zasada. Nie lubię, kiedy ktoś próbuje mnie przestraszyć. W sensie, że wyskakujesz zza rogu i próbujesz mnie wystraszyć. Niektórzy uwielbiają straszyć innych. Mam rygorystyczną politykę „niestraszenia” w domu, ale gdziekolwiek indziej na świecie się na to zgadzam, więc moja żona Jenna czerpie z tego pełne korzyści. Za każdym razem kiedy jesteśmy w trasie, próbuje dostrzec jakiekolwiek miejsce, w którym mogłaby się ukryć i wyskoczyć. Zdaje jej się, że załagodzi całą sytuację, ponieważ za każdym razem wrzeszczy „NIE CHCIAŁAM CIĘ WYSTRASZYĆ”, co w rzeczy samej i tak sprawia, że jestem przerażony. To mega frustrujące.
Stefanie: Gdybyście stworzyli swój własny kanał na YouTube, jaka byłaby Wasza nisza przy założeniu, że muzyka nie wchodzi w grę?
Tyler: Prawdopodobnie kanał z prankami.
Josh: To idealny pomysł. Chciałbym wejść w świat YouTube i prankowania. Tak, to mógłby być kanał dotyczący szukania sposobów na wystraszenie innych ludzi.
Tyler: Taa, prankowanie dla zielonych.
Josh: Tak, nauczylibyśmy się prankować.
Tyler: Mielibyście okazję zobaczyć cały proces, od samego początku, kiedy byliśmy bardzo słabi w sztuce straszenia innych, a następnie, kilka lat później, bylibyśmy mistrzami.
Josh: Zaczęlibyśmy od wyskakiwania zza rogu z tekstem „nie chciałem Cię wystraszyć!”, żeby kilka lat później przeistoczyć nasz slogan w „ABSOLUTNIE CHCIAŁEM CIĘ WYSTRASZYĆ!” (śmiech).
Tyler: Ogromny postęp.
Megan: Cześć! Gratuluję nowego siostrzeńca.
Tyler: Dziękuję. Tak, moja siostra urodziła dziecko zeszłej nocy.
Megan: Tak, wrzuciła informację.
Tyler: Nie miałem z tym nic do czynienia, więc nie wiem czy wypada, żebyście tutaj klaskali.
Megan: Moje pytanie dotyczy w pewnym stopniu Waszych ukochanych. Mamy kilka piosenek, które opowiadają o Twojej żonie, Jennie. Wiem, że Josh nie śpiewa, ale nie mamy żadnej piosenki napisanej z myślą o Debby…
Josh: Uderzenia w perkusję są napisane z myślą o Debby.
Megan: Ahh, uderzenia w perkusję. Okej, świetnie. Moje pytanie, w jakich okolicznościach pozwoliłbyś Tylerowi zaśpiewać piosenkę dla Debby?
Josh: Przepraszam, co?
Megan: Piosenkę dla Debby.
Josh: O, to trochę dziwne.
Tyler: Tak, odpowiedziałbym, że w żadnych okolicznościach.
Josh: Taa, ja również (śmiech). Nie wiem… Nie wiem, myślę, że…
Tyler: Ale gdybyś grał na perkusji, jakbyśmy dołączyli Ci do słuchawek mikrofon, kiedy już będziemy na tyle starzy i wystarczająco dojrzali na to, by zaśpiewać razem… (śmiech). Za każdym razem, kiedy Josh uderza w bębny, wymawia sylabę jej imienia.
Josh: Tak, albo takie szepty brzmiące jak „De”… czy coś.
Tyler: De-by-de-de-BY.
Josh: Taak.
Tyler: Pracujemy nad tym.
Taylor: Gdybyście mogli być jakimkolwiek bohaterem telewizyjnego show, kto by to był i dlaczego?
Tyler: Byłbym Rossem (Przyjaciele – przyp. tłum.). Myślę, że utożsamiam się z nim pod wieloma względami.
Josh: Trafny wybór. Myślę, że byłbym Peterem Griffin.
Tyler: Cóż za promienny ziomek (śmiech).
Josh: Nie chodzi o to, że się z jakoś mocno utożsamiam. Wydaje się, że ma interesujące życie.
Tyler: Mhm.
Lincoln: Co stoi za tym, że w Waszych utworach nie ma przekleństw?
Tyler: Przeklinamy caały czas, potrzebowaliśmy takiej chwili, wyznaczenia miejsca, w którym nie będziemy używać niecenzuralnych słów (śmiech). W innym wypadku byłoby nieprzyjemnie i brzydko, farba schodziłaby ze ścian. Oczywiście żartuję, Twoje pytanie było naprawdę dobre Lincoln. Myślę, że w wielu przypadkach profanacja i przekleństwa… Nie szedłbym tak daleko ze stwierdzeniem, że są dla mnie obraźliwe. To dość zaskakujące, ale dorastając w konserwatywnym, fantastycznym środowisku, wciąż byłem narażony na obecność przekleństw, nawet jako młody dzieciak. Mimo to zawsze byłem przekonany, że przeklinanie to coś, do czego uciekasz, kiedy brakuje Ci słów opisujących to, jak się w danym momencie czujesz. To taka ostateczna ostateczność. Są takie chwile, kiedy wydaje się właściwym użycie danego niecenzuralnego słowa – kiedy jesteś wściekły, lub coś Cię boli. Kiedy natomiast tworzysz na przykład piosenkę, której głównym celem jest odnalezienie nowych sposobów na nazwanie pewnych rzeczy po imieniu – uczuć, zjawiska – stosowanie przekleństw uważam za uciekanie od odpowiedzialności. Za unikanie wysiłku dobierania odpowiednich słów, które opisałyby to, o czym mówisz w lepszy sposób.
Josh: Przekleństwa są obecne w moich partiach perkusyjnych.
Tyler: O czym przekonamy się, kiedy zamontujemy Ci mikrofon.
Josh: Przed Wami Korozain* pełne przekleństw.
Tyler: Nikt, kto przeklina nie odnosi się do Korozain (śmiech).
Justin: Kiedy jesteście gotowi na tworzenie nowej muzyki, jaka jest Wasza wspólna strategia?
Tyler: Sam wymyśliłeś to pytanie?
Justin: Tata mi pomógł.
Tyler: Czyli pytasz w imieniu taty?
Justin: Tak.
Tyler: Ok.
Josh: Czy tata podrzucił Wam pomysł o pytanie dotyczące przekleństw?
Tyler: Niee, sam je wymyślił.
Josh: Połączyłem fakty.
Tyler: Strategia… Jest wiele strategii, jakich podejmujemy się w procesie twórczym. Wielokrotnie… teksty piosenek przychodzą ludziom do głowy jako pierwsze, jeśli macie wiele wspólnego z pisaniem poezji. W moim przypadku jest odwrotnie, to melodia bądź akordy pianina pojawiają się najpierw, czasami piosenki przychodzą mi do głowy w wyniku ekscytacji spowodowanej nauką gry na nowym instrumencie. Nie tak dawno uczyłem się podstaw gitary basowej i napisałem do niej kilka piosenek. Myślę, że jest wielu muzyków i artystów z tendencją do przekonywania swoich odbiorców, że są naprawdę dobrzy w tym co robią. Odkryłem, że kiedy zrozumiesz, gdzie są Twoje limity, na przykład… Może sam nie jestem najlepszym basistą lub pianistą, albo twórcą lirycznym, ale w głębi siebie wiem, że to, co robię jest moje, nikt inny nie tworzy takiej muzyki jak ja. Tego rodzaju przekonanie w pewnym stopniu połączyło ścieżki moje i Josha. Nie jesteśmy technicznie rzecz biorąc najbardziej uzdolnionymi muzykami, znawcami sprzętu umożliwiającego nagrywanie lepszej muzyki. Kiedy zaczynasz grać muzykę na lokalnej scenie, może to być w pewnym stopniu onieśmielające. Czujesz, że nie zasługujesz na to, by zagrać na tej małej scenie obok innych lokalnych muzyków, ponieważ wydaje się, że są świadomi tego, że są naprawdę dobrzy. Są fantastycznymi gitarzystami, wiedzą wszystko na temat mikrofonów, znają ich nazwy. Posiadają wszystkie cechy, od których ja sam chciałem trzymać się z daleka. Kiedy spotkałem Josha, poczułem, że zwiększyła się moja pewność siebie, odwaga. Nie miało już znaczenia to, czy wiem, jakie są najlepsze tony gitary, albo czy znałem najlepsze metody pisania piosenki, albo czy potrafiłem grać na danym instrumencie najlepiej z całej grupy muzyków w pomieszczeniu. Moją wartością, tym, co sam wnosiłem do świata muzyki, były piosenki, które pisaliśmy, rzeczy, o których rozmawialiśmy. Koncerty, które graliśmy były kompletnie nową rzeczą, taką, której wcześniej nie widziałem na scenie lokalnej w moim mieście rodzinnym. Dlatego zawsze zachęcam lokalnych artystów, muzyków, żeby nie pozwolili by strach spowodowany myślami o tym, że każda osoba obok nich, jest w pewnym stopniu bardziej utalentowana, albo lepiej wykształcona, wpływał na proces pisania utworu, który nie istniałby, gdyby go nie napisali.
*Korozain – biblijne miasto galilejskie położone na wzgórzu w pobliżu Kafarnaum, na północny zachód od Jeziora Tyberiadzkiego na północy Izraela; w jego miejscu znajdują się obecnie jedynie opustoszałe ruiny. Jest to jedno z trzech miast przeklętych przez Jezusa, jako niechętnych do przyjmowania jego nauk.
Część druga tłumaczenia już jutro!
Kocham twenty one pilots i tyle mogę powiedzieć