The Live Experience – Easter Eggs (IV)

Rany na twarzach prowadzących Good Day Dema, odniesienia do Truman Show (1998) i słowa, które Tyler kieruje do… No właśnie, do kogo? Zapraszamy do czwartego rozdziału z analizą majowego koncertu online.




Po kolejnym przerwaniu koncertu, widok Dana i Sally zaczyna niepokoić. Na koszuli Dana widzimy plamy krwi, podobnie zresztą jest z szalikiem Sally. Hostujący program opowiadają o tym jak ogromny wpływ na ich życie miał album Scaled and Icy. Dan twierdzi, że po usłyszeniu tych wszystkich klasyków, jego oczy wypełniły się łzami. Sally natomiast przypomniała sobie w trakcie słuchania płyty mnóstwo wspaniałych wspomnień i zanim otrzymała możliwość posłuchania omawianej płyty, czuła się uwięziona. Scena, o której mówię, przypomina nagrania przedstawiające zakładników. Czyżby Sally i Dan byli prowadzącymi wbrew swojej woli? Jakby tego było mało, scena ucina się gwałtownie w momencie, kiedy Sally próbuje coś powiedzieć.

Wracamy do aranżacji znanej nam z „Mullbery Street” – tym razem wykonanie nowej kolejnej piosenki „The Outside” ma miejsce nocą. Płynne przejście do kolejnego utworu zawdzięczamy kobiecie z wiadrem (Debby Ryan). Dzięki wodzie wylanej na chodnik przenosimy się do jednej z ciekawszych scen całego Livestream Experience.

Mamy tu Tylera płynącego samotnie łódką w świetle gwiazd, które do złudzenia przypominają… Latarki telefonów podczas koncertowych akcji. Na temat oprawy graficznej tego momentu koncertu można by rozmawiać godzinami, ale jedna rzecz nie daje nam spokoju. Tyler niejednokrotnie podkreślał, że jest fanem filmu Truman Show (1998) i jeśli jeszcze nie mieliście okazji go obejrzeć, trudno. Czas na spoiler. 

Główny bohater filmu, Truman, użył podobnej łódki, aby uciec z wyreżyserowanego świata, w którym trzymano go przez całe życie.

Medley „Heathens” i „Trees” w doskonały sposób ukazuje uczucie samotności i odizolowania, jakie Tyler czuje przebywając w Demie bez możliwości ucieczki. A skoro o ucieczce mowa, w kolejnej scenie widzimy Josha z pochodnią, taką samą jaką mogliśmy widzieć podczas występów na żywo w erze Trench. Ujęcie otwiera wykonanie dwóch utworów, których obecność sugeruje, iż cały koncert może być wytworem wyobraźni Tylera. Dlaczego? Otóż władze Demy nigdy nie pozwoliłyby na wykonanie „Jumpsuit” w ramach organizowanego przez siebie koncertu. Ani „HeavyDirtySoul”, będącej niejako hymnem sprzeciwu wobec religii panującej w Demie (vialism).

W trakcie śpiewania wersu „Death inspires me like a dog inspires a rabbit”, Tyler wykonuje gest rozłożonych rąk (który swoją drogą w chrześcijaństwie oznacza kierowanie słów do Boga). Idea strachu przed śmiercią motywuje Tylera do pozbycia się myśli samobójczych i motywuje do działań, które dadzą mu poczucie bezpieczeństwa (chociażby do tworzenia muzyki, która stała się jego głównym celem życia).

Kolejne przerwanie obrazu. Dan i Sally wyglądają coraz gorzej… O tym, z jakimi słowami weszli w dialog z wokalistą, dowiecie się czytając nasz jutrzejszy artykuł. Podzielcie się z nami swoimi dotychczasowymi przemyśleniami!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.