twenty one pilots pojawili się na okładce 400-go wydania Alternative Press. Podczas rozmowy, zespół przedyskutował kwestie swoich korzeni i ich głębokiej relacji z fanami. W naszej rozmowie znalazło się także miejsce na omówienie ich najnowszego albumu Scaled and Icy oraz głębszych zamiarów artystycznych.
Columbus usytuowane jest w centrum Ohio – nie do końca w samym sercu, chociaż granica stanowa uderzająco przypomina jedno – odizolowany punkt krążący wokół miast Środkowego Zachodu. Na północy mamy Detroit, na zachód Indianapolis, na wschód Pittsburgh. Są też sąsiedzi z samego Ohio – Cincinnati i Cleveland (gdzie AP, świętujący w tym miesiącu swoje czterosetne wydanie, rozpoczęła swoją działalność w 1985 roku z ambicjami opisania wszystkiego, co alternatywne, undergroundowe, punkowe).
Dla większości obywateli, Ohio jest miejscem, do którego udajesz się tylko dlatego, że stamtąd pochodzisz, albo znasz kogoś z Ohio i w magiczny sposób masz dobre relacje z tą częścią rodziny. Symbolem stanu jest goździk pospolity. W większości wyborów jest politycznie podzielone – w połowie konserwatywne, w połowie liberalne. Na papierze to tylko mikrokosmos amerykańskiej przeciętności.
Pomimo tego, Ohio stało się wylęgarnią wszystkiego, co inne. W historii muzyki stan ten jest synonimem centrum lewicowego, geekowego art rocka (DEVO, Pere Ubu), protoplastów indie-rocka (Guided By Voices), hip-hopu (Bone Thugs-N-Harmony, Kid Cudi), R&B (John Legend ), funku (Parliament-Funkadelic’s Bootsy Collins), metalu (Nine Inch Nails) i wiele innych.
Jest to miejsce narodzin Chrissie Hynde z Pretenders i Dave’a Grohla z Nirvany oraz dom Rock & Roll Hall of Fame. Możesz odizolować się w Ohio. Możesz tam tworzyć – bez presji przemysłu ze strony głównych nadmorskich miast Los Angeles czy Nowego Jorku. Możesz zaprzyjaźnić się z sąsiadami, nie pytając, czym się zajmują lub kogo znają. Możesz wchłonąć i poczuć geograficzną niepewność miejsca takiego jak Columbus.
Może Ci się udać, cokolwiek to jest. Możesz być jak Tyler Joseph i Josh Dun. Możesz zostać twenty one pilots.
Jeśli istnieje jeden etos związany z pop-punkiem, emo lub ogólnie alternatywną muzyką, to jest to, cóż, pozwolę Dunowi zacytować: “Zabierz mnie stąd! Muszę doświadczyć czegoś innego. Mam dość tego miasta!’” intonuje nad Zoomem, na wpół kpiąc z sentymentu. „Nigdy tak naprawdę tego nie czułem. Urodziłem się i wychowałem w Ohio. Lubiłem to przez całe życie”.
“Ludzie chcą uciec z miejsca, z którego pochodzą i myślę, że Josh i ja mieliśmy naprawdę dużo szczęścia, będąc wychowani przez rodziny i dorastając w domach, w których przyszliśmy na świat.” – dodaje Joseph. Dziś zespół łączy się z AP nie z rodzinnego miasta, a z wynajętego domu 350 mil na północno zachód, w Chicago.
Tu frontman łapie oddech przed trasą koncertową po Stanach, która dotychczas trwała prawie cztery następujące po sobie noce zarówno w Denver jak i w LA. Najliczniejsze miasto, Illinois jest kolejne. “Oczywiście, istniały rzeczy, od których chcieliśmy uciec, wyrwać się, ale ogólnie rzecz biorąc naszym doświadczeniem było raczej “wywieszanie flagi”, a nie szukanie nowego obywatelstwa.” Bierz przykład z twenty one pilots: nie ma nic złego w lubieniu tego, skąd pochodzisz. To nawet fajne.
“Wyrywanie się z miasta” wprowadza w błędny tok myślenia: to, co sobie wmawiamy: że musimy zacząć żyć, stać się tym, kim zawsze chcieliśmy zostać. twenty one pilots nie musieli nigdzie lecieć, by odnaleźć siebie czy swoich ludzi.
Zamiast tego duet “wyrywa się” w utworach własnej twórczości, dając fanom możliwość na innego rodzaju eskapizm: na płycie, w tworzonych przez siebie metamuzycznych światach.
Ich multiplatynowe single pełnią podwójną rolę alegorii dobra i zła, traktatów o lęku i depresji, pamiętnikarskich prawd, które przemawiają do najbardziej ukrytych niepewności słuchacza. W tych piosenkach, jak się okazuje, nie trzeba uciekać z miasta, by znaleźć ukojenie.
Właśnie dlatego poznanie twenty one pilots oznacza poznanie Ohio oraz docenianie ich pochodzenia we wszystkim, co robią „Kiedy wchodzisz na scenę, potrzebujesz każdej odrobiny pewności siebie, jaką możesz zdobyć. To konieczne, bo inaczej się rozpadniesz. Nikt tak naprawdę nie powinien stanąć na scenie przed tysiącami ludzi” – mówi Joseph. „To przytłaczające, więc starasz się zebrać jak najwięcej sztuk amunicji, aby przetrwać tę napiętą sytuację. Pływanie pod banderą [Ohio] dało nam zastrzyk pewności siebie. Zamiast próbować wymyślić zupełnie nową tożsamość, wiedzieliśmy, skąd jesteśmy i zabraliśmy to ze sobą”.
Przez ponad dekadę, odkąd powstał zespół (o tym później), Joseph nigdy nie opuścił rodzinnego stanu. Dun wrócił w 2021 roku po siedmioletnim pobycie w Los Angeles i poślubieniu aktorki Debby Ryan.
Poza tym głośnym związkiem, chłopaki mają tendencję do trzymania się swoich kręgów z dala od celebrytów. Są w bliskich stosunkach z rodziną, nie przeklinają. Joseph nie pije. Oboje rozmawiali wcześniej o dorastaniu w konserwatywnych, religijnych domach – co uczyniło z nich wzory do naśladowania dla fanów muzyki w czasach, gdy niewiele wydaje się moralne, a nawet sensowne.
„Chcę zrobić krok naprzód, starać się być dobrym przykładem” – wyjaśnia Joseph. „Josh i ja jesteśmy najstarszym rodzeństwem w naszych rodzinach. Oboje pochodzimy z czteroosobowych rodzin i jesteśmy najstarszymi braćmi, więc myślę, że to [przychodzi] naturalnie”. Przerywa, bierze łyk kawy i mierzy się z myślami. „Ale to forsowanie sił – chcę wejść do mediów społecznościowych, wchodzić w interakcje z naszymi fanami, dawać przykład. Nasi fani tak wiele dla nas zrobili. Czasami czuję, że jestem im winien przynajmniej być obecnym i opowiedzieć im o życiu, które mi dali. Oni na to zasługują. To trudne z moim szczęściem. To wciąż coś, nad czym pracuję”.
Joseph i Dun są ujmująco dojrzali. Czasami łatwo zapomnieć, że tworzą jeden z najbardziej utytułowanych, popularnych i innowacyjnych zespołów rockowych na świecie, któremu przypisuje się tworzenie dynamicznych albumów koncepcyjnych, w których słuchacze mogą znaleźć schronienie w zaciszu własnego domu. Kiedy mówią, że nie mogą uwierzyć w życie, które dała im muzyka, Ty im wierzysz. Ale z drugiej strony, to zwyczajna dwójka dobrych chłopaków z Ohio.
Jak na tak pionierski zespół, jakim jest twenty one pilots – inspirujący zagorzałych fanów (znanych jako The Skeleton Clique) do budowania społeczności wokół ich pełnych wyobraźni rockowych narracji – historia powstania TOP jest dość prosta.
Dla niewtajemniczonych: Tyler Joseph, pomysłodawca i główny autor piosenek, założył zespół ze swoim przyjacielem z dzieciństwa, basistą Nickiem Thomasem i muzykiem, którego poznał podczas studiów na Ohio State University, Chrisem Salihem.
W 2009 roku Joseph nazwał grupę twenty one pilots, zainspirowany „All My Sons”, sztuką Arthura Millera z 1947 roku, w której dostawca części samolotów z czasów II wojny światowej dowiaduje się, że jego produkty są wadliwe. Pojawia się etyczny dylemat: Czy wysłać części, kierując się własnym ego, czy może opamiętać się i ponieść konsekwencje? (Spoiler spóźniony o 74 lata: wysyła je, co skutkuje śmiercią 21 pilotów. Prawdopodobnie wśród zmarłych jest jego syn.)
Użycie nazwy twenty one pilots, pomaga [im] zatrzymać się i podejmować przemyślane decyzje. W jaki sposób uniknąć wysłania wadliwej części, z każdą decyzją dotyczącą ich kariery?
Wspomniane trio wydało płytę tytułową, koncertowało lokalnie i rozpadło się: Thomas odszedł, aby kontynuować studia; Salih – do pracy. Jednak zanim Salih odszedł, przedstawił Josepha swojemu współpracownikowi z Guitar Center, którym był nie kto inny, a Josh Dun. Ich twórcza chemia zadziałała natychmiast i okazała się owocna. Joseph i Dun koncertowali przez dwa lata z rzędu, a w 2011 roku duet wydał drugi album, Regional At Best. Ten rok okazał się decydujący.
“Był jeden wyjątkowy koncert grany w Columbus, w Newport Music Hall” – wyjaśnia Dun. “Dorastając, wiedzieliśmy, że chcemy skończyć na tej scenie. Nie zdążyliśmy mrugnąć okiem, a zagraliśmy tam trzy razy. Jeden występ był szczególnie ważny – ten, w naszym rodzinnym mieście. Po podróżowaniu dookoła Ohio i nie wkładaniu zbyt wielkiego wysiłku w promocję naszych występów, ten konkretny wypromowaliśmy.”
Uważając wspomniany gig za ich własną wersję “Sex Pistols w Lesser Free Trade Hall w Manchesterze, 4 czerwca 1976” wspólnie uznają, że ten koncert rozpoczął w ich życiu wielkie zmiany.
Bilety wyprzedały się. Venue otworzyło dodatkowe miejsca na balkonach. One – również się wyprzedały. Zgodnie z relacją The New York Times, 1700 fanów stało obok siebie, ramię w ramię – praktycznie niemożliwy wyczyn. Wśród tej liczby kryło się dwunastu przedstawicieli wytwórni muzycznych. Opuścili halę zaskoczeni i pod wrażeniem umiejętności zespołu do przyciągnięcia takiego tłumu niczym więcej niż swoim talentem i pewnością siebie.
“Wszyscy współpracując ze sobą doprowadzili do wyprzedania się tego koncertu. To był moment, w którym patrzyliśmy na siebie myśląc, że chyba robimy coś, co może się udać.” – mówi Dun uśmiechając się. – ” Następnego ranka zalała nas lawina telefonów od wytwórni. Kolejne półtora miesiąca przypominało trąbę powietrzną, lataliśmy po kraju spotykać się z różnymi labelami.”
W 2012, Fueled by Ramen podpisało kontrakt z zespołem, a wspinaczka na szczyt przyspieszyła. Najpierw w 2013 roku, z wielkim hukiem pojawił się album Vessel, który w dużej mierze określa prawdziwy początek zespołu wraz z rap-rockowymi hitami, które dotarły do milionów podczas Warped Tour – „Car Radio” i „Guns For Hands”.
Po bliższym przyjrzeniu się widać, że zespół eksperymentował z różnymi gatunkami, agonistycznym i eklektycznym podejściem do muzyki, które stało się ich najbardziej rozpoznawalną cechą – zespół rockowy, właściwie bez gitarzysty, ale z mnóstwem innych rzeczy. Dekadę później, wraz z rozwojem bezgatunkowej muzyki popularnej, staje się coraz bardziej jasne, że przemysł muzyczny w końcu ich dogonił.
Następnie, w 2015, nadszedł czas na Blurryface – największą płytę grupy – triumfalne wydawnictwo koncepcyjne skoncentrowane na ucieleśnieniu największych niepewności Josepha, skupionej w postaci o imieniu Blurryface (“My name is Blurryface/And I care what you think”, śpiewa w „Stressed Out”, największym singlu zespołu, który od tego czasu dziesięciokrotnie został pokryty platyną).
W 2018 roku album stał się pierwszym w historii, którego każdy utwór został certyfikowany przez Amerykańskie Stowarzyszenie Przemysłu Nagraniowego (RIAA). Oznacza to, że każdy utwór stał się złoty, platynowy lub więcej. W następnym roku Vessel zdobył to samo wyróżnienie — czyniąc z nich pierwszy zespół na świecie, którego dwie płyty osiągnęły taki wyczyn.
W czasach, gdy większość artystów ma szczęście mieć kilka gangbusterskich singli, fani twenty one pilots badają każdy zakamarek ich albumów. Są słuchaczami, dla których większość zespołów mogłaby zabić.
Następnie pojawił się Trench w 2018 roku – jeśli Blurryface był bytem, album Trench zbudował świat, w którym On i inni mogli egzystować lub dowodzić, w Demie. (Jeśli chcesz stracić kilka godzin, teoretyków i ekspertów Clique wartych głębokiego nurkowania, znajdziesz na YouTube i Reddicie).
Trench, podobnie jak wcześniej Blurryface i Vessel, połączył post-hardcore/rap/rock/synth/electro-pop/reggae, ukazując marzenia zespołu fanom, którzy zatopili się w snach razem z nimi w sposób niepowtarzalny.
Najbliższym muzycznym odpowiednikiem twenty one pilots jest Linkin Park – alternatywny zespół rockowy, który nagiął czteroliterowe określenie gatunku według własnych upodobań – lub My Chemical Romance, zespół, którego ambicja rywalizowała jedynie z umiejętnościami pisania, w którym to fani ujrzeli świętość.
Podobnie jak wspomniane grupy, TOP są w swoim własnym świecie, pisząc albumy, które bardziej przypominają trylogie książkowe lub filmowe niż płyty – a to dzięki fikcyjnym światom, które pozwalają fanom lepiej zrozumieć samych siebie.
“Jestem wielkim fanem Władcy Pierścieni” mówi Joseph, pochylając się lekko, jak wyuczony narrator, który chce zwrócić na siebie uwagę.
„Zdaję sobie sprawę, że w muzyce jest możliwość opowiedzenia historii… Nie chodzi tylko o album koncepcyjny czy piosenkę koncepcyjną, z której nie dasz rady wyciągnąć własnego doświadczenia. Ugruntowanie go w jakiejś większej historii, zawsze wydawało mi się bardziej wpływowe.”
„Kiedy coś tworzysz, chcesz mieć tę pewność, że nadal trzymasz stopy twardo na ziemi” – kontynuuje. „Nawet jeśli zapuszczasz się głęboko w otchłań, którą tworzysz, zawiąż linę wokół talii. To Twój łącznik z miejscem, z którego pochodzisz.
Postacie i rzeczy, o których mówiłem; Nie mogę milczeć na temat rzeczy, przez które przechodzę osobiście. Ta osoba, siedząca tutaj, ubrana w tę kurtkę, ta osoba – stuka się w pierś – również przechodzi przez to, o czym jest napisane. W pewnym sensie istnieje forma eskapizmu, ale lubię wierzyć, że wszystkie te tematy są powiązane z rzeczywistością [i do niej przenikają]”.
To także powód, dla którego komponuje sam, w odosobnieniu, jak powieściopisarz.”Nie możesz napisać z kimś utworu z historią kryjącą się za słowami, który byłby tak głęboki jak historie, w których się zakochałeś” – mówi – “Jest też coś bardzo potężnego w możliwości powiedzenia “Hej, to ja. Jeśli to nie wypali, biorę to na siebie. Jeśli wypali, też biorę to na siebie”.
„Kiedy Tyler i ja poznaliśmy się po raz pierwszy i zaczęliśmy grać, oboje zdaliśmy sobie sprawę, że nie jesteśmy muzykami, którzy naprawdę lubią jammować” — mówi Dun, śmiejąc się, opisując wzajemne uznanie dla separatystów. „Ma studio w swojej piwnicy. Lubi po prostu tam schodzić i tworzyć. Wydaje się, że to trochę dysfunkcyjne, ale tak nie jest”.
Zatrzymuje się, szukając odpowiedniego porównania. „To tak, jakbyś wchodził do pokoju i czuł każdy zapach. Godzinę później tak naprawdę już tego nie czujesz”.
„Jestem w pobliżu tak długo, że wydaje mi się to normalne”. Wchodzę do tego pokoju po raz pierwszy i mówię: ‘Myślę, że mi się to podoba albo że nie’ następnie oboje słuchamy obiektywnie i szukamy wspólnych rozwiązań.”
Kiedy świat zamknął się z powodu pandemii zdrowia COVID-19, pojawił się nowy, pomysłowy album Scaled And Icy, którego tytuł to gra słowna od “scaled back and isolated”, oraz anagram “Clancy is dead”, dotyczący postaci z ery Trench.
„Były chwile, kiedy naprawdę czułem – Josh to potwierdzi – jakbyśmy zagrali już nasz ostatni koncert” — zdradza Joseph.
“Podczas pisania płyty, miałem momenty, kiedy pracując nad ostatecznym wersem czy masteringiem, myślałem ‘To może nigdy nie dotrzeć na scenę, nigdy nie ożyć w sposób, w jaki ożyły nasze poprzednie albumy’. Pojawianie się przed tymi fanami jest tym, co nas ugruntowuje. Zawsze będę cofać się w czasie i myśleć o Scaled And Icy, będącym przypomnieniem o największym braku pewności siebie, przez jaki przechodziłem w ogólnym odniesieniu do muzyki.”
Wywiad pochodzi z wydania 400, który znajdziecie w czterech wersjach tutaj, tutaj, tutaj i tutaj.