Wywiad z Tylerem dla Beats 1 [tłumaczenie]

Tyler po ponad roku wpuścił kogoś do swojej piwnicy. Był to Zane Lowe z radia Beats 1, któremu Tyler udzielił ponad półgodzinnego wywiadu. Posłuchajcie, co miał do powiedzenia na tematy m. in. nowego albumu, procesu twórczego i fanów. Mamy też dla Was pełne tłumaczenie!




Z: To miejsce wygląda jak Batcave.

T: Nigdy wcześniej nikomu go nie pokazywałem.

Z: Dziękujemy za zaproszenie. Dobrze Cię widzieć.

T: To ja dziękuję za przebycie długiej drogi do mojego domu.

Z: Cała przyjemność po mojej stronie, pięknie tutaj. Właściwie to mój pierwszy raz w tej części środkowego zachodu [USA] i podczas mojego pobytu zdałem sobie sprawę z tego, że, wow, izolacja odgrywa naprawdę dużą rolę w Twoim procesie twórczym, mam rację?

T: Tak, izolacja pomaga w tworzeniu. Myślę, że ludzie mogą zakładać, że towarzyszyła temu presja stworzenia kolejnego dobrego nagrania, po czymś, co uważano za przełomowy moment w naszej karierze. Prawda jest taka, że największy wpływ na to co robimy mają malutkie uwagi, na przykład rzucone przez mamę znajomego: „Kocham Waszą ostatnią płytę, mogłabym odtwarzać ją na okrągło i słuchać podczas treningu.” Usłyszenie czegoś tak małego podczas pracy nad nową piosenką sprawia, że myślimy „Hej, oni mogą przy tym ćwiczyć.” Gdybyśmy za bardzo zwracali uwagę na tego typu małe komentarze na temat muzyki i decyzji, jakie podejmujemy, mogłoby to mieć zbyt duży wpływ na to, w którą stronę skręcimy.

Z: Tak jak wspominałem, wspaniale jest tu być, w Twoim studio, w miejscu, w którym powstał nowy album. Zdaję sobie sprawę z tego, że masz teraz wyjątkowo intensywny okres i jeszcze znalazłeś czas dla nas. Normalnie odbywa się to na takiej zasadzie, że spotykam się z artystami kilka tygodni po wydaniu krążka. Szczerze powiedziawszy, celowo zdecydowałem się „wprosić” do Ciebie z wywiadem, ponieważ kiedy usłyszałem nową muzykę, chęć przybycia tu w dniu, w którym album został ukończony była zbyt silna. Zdaję sobie sprawę z tego, że zdecydowaliście się wejść na nowy poziom głębi pomysłów, konceptów i myśli umieszczonych na nowej płycie i chcę wyciągnąć z Ciebie jak najwięcej. I to się dzieje, właśnie teraz.

T: Właśnie teraz. Taa, jestem…  dość zmęczony i… Każda chwila przed wypuszczeniem piosenki jest wartościowa ze względu na aspekty kryjące się w nowej erze.

Z: Co z tą przerwą, na którą się zdecydowałeś? Była konieczna?

T: Była bardzo konieczna. Podczas cyklu promocyjnego ostatniego albumu mieliśmy mnóstwo podróży.

Z: To znaczy, że próbowaliście dokonać czegoś niemożliwego? Mam na myśli … Piszecie piosenki, jedziecie w trasę. Tak to wygląda.

T: Zgadza się, chodzi mi o to, że harmonogram był bardzo… Trudny do przewidzenia. To była kolejna rzecz, na której chcieliśmy się skupić. Tym razem staramy się to lepiej zaplanować, żeby wiedzieć czego się spodziewać. Taka możliwość jest cudowna.

Z: Mimo to nie udaje Ci się odnaleźć siebie, z tego, co usłyszałem na nowym albumie. Czy to nie jest tak, że zdecydowałeś się na tego typu krok, aby dotrzeć do głębi własnego umysłu?

T: Kocham historie, możliwość zagłębienia się w nie i pisanie z innej perspektywy. Spora część mojej twórczości jest oczywiście bardzo osobista, jest czymś przez co przechodzę. Ale chciałbym również zrozumieć ludzi wokół mnie, przeprowadzić swego rodzaju sekcję i analizę ich umysłów. Zależało mi na stworzeniu świata, w który mógłbym wejść, żeby w nim pisać. W tym świecie mogłem kontrolować wpływy z zewnątrz i to, co w pewnym sensie kładło na mnie presję. Poczucie tej kontroli było bardzo pomocne w procesie twórczym, kiedy w prawdziwym życiu nie mogę kontrolować tego jak ludzie odbierają naszą muzykę, albo tego jakiego rodzaju nacisk kładzie się na nas pod względem tego jakie piosenki powinniśmy napisać, jakiego rodzaju krążek powinniśmy nagrać.

Z: Jak ludzie się z tym czują…

T: Tak, jakie decyzje powinniśmy podjąć, gdzie powinniśmy zagrać koncerty, czy powinniśmy zrezygnować albo nie z występów na żywo w telewizji i wszystkie inne rzeczy, które nie sprawiają mi radości.

Z: Żyłeś tamtym życiem, naprawdę egzystowałeś w tamtym świecie tak bardzo, jak umiałeś to znieść przy ostatnim albumie. Blurryface był… To w sumie jest przedłużenie, ponieważ mam wrażenie, że… TRENCH jest, tak jak wspominałeś wcześniej do pewnego stopnia, sztuką geograficzną.

T: Tak.

Z: Stworzyłeś świat. Blurryface był postacią.

T: Tak.

Z: Musiałeś stawić mu czoła. Jak się czułeś pod koniec tego doświadczenia? Fani będą chcieli wiedzieć – spodobał im się sposób, w jaki ogłosiliście swoją przerwę [=hiatus]. Zawsze bawi mnie to, że w tych czasach trzeba ogłaszać przerwy.

T: Której w zasadzie nigdy nie nazwaliśmy hiatusem.

Z: My to zrobiliśmy. My wybraliśmy to słowo.

T: Dokładnie, Wy je wybraliście. (śmiech)

Z: Ta, mówiliśmy: „Jakoś musimy to jakoś nazwać!” Osobiście nazywam ten okres wakacjami.

T: Czy słowo „hiatus” przypadkiem nie sugeruje tego, że mieliśmy siebie nawzajem dość z Joshem? Czy to słowo nie ma przypadkiem takiego znaczenia?

Z: „Hiatus” zawsze jest tym krokiem przed rozstaniem. Jak interwencja.

T: Nie to miało miejsce, ale tak to właśnie nazywamy, to zabawne.

Z: Co z Wami nie tak? (śmiech)

T: (śmiech)

Z: Zdajecie się mieć fantastyczne relacje i mam wrażenie, że nawet pod koniec tej trasy… Powiedz mi, jak się czuliście pod koniec promocji Blurryface, jeszcze do tego po dorzuceniu Heathens?

T: Po ukończeniu Blurryface, zaczęliśmy dość intensywnie koncertować. Nie byłem w stanie… Jest coś takiego, że czasami ciężko Ci się zmobilizować do tworzenia. Twórczość artystyczną można porównać do mięśnia, musisz go wyrobić. Kiedy pojawił się temat Heathens, traktowałem napisanie jej jako swego rodzaju trening. Potrzebowałem w tamtym czasie jakiegoś bodźca do kontynuowania tworzenia, powodu do pisania. Miałem dużo do powiedzenia, ale nie mogłem ubrać tego w słowa. Wszystko, co próbowałem zrobić, każda próba pójścia do przodu zdawała się kończyć fiaskiem. Kiedy pojawił się pomysł stworzenia czegoś na potrzeby filmu, na temat którego niewiele wiedziałem, nie byłem do końca pewny swojej decyzji. Tak naprawdę nigdy wcześniej nie robiłem czegoś takiego. Pokazali mi kilka scen i powiedzieli „Wiesz, chcemy, żebyś stworzył coś w stylu szybkiej historii ze strzelaniną i Willem Smithem w tle, albo pokręconą piosenkę o miłości Jokera i Harley Quinn”. Żadna z tych rzeczy mnie nie urzekła i powiedziałem, że napiszę po prostu piosenkę, która prawdopodobnie nada się na nasz kolejny krążek, albo która w ostateczności będzie napisana z myślą o naszych fanach z ukazaniem mojej własnej perspektywy, gdyby zdarzyło mi się spotkać tych „złoczyńców” w towarzystwie kogoś znajomego, jak „dzień wzięcia przyjaciela do pracy”, jaką rozmowę odbylibyśmy w samochodzie przed dotarciem na miejsce. W pewnym sensie ta piosenka była czymś, co wepchnęło nas w mainstream. Zawsze chciałem wytłumaczyć szerszej publiczności kim są nasi fani i kim tak naprawdę jesteśmy. Wziąć ich ze sobą i powiedzieć „słuchajcie, oto, czego powinniście się spodziewać: uważajcie na słowa, ponieważ jesteśmy silni, a te dzieciaki mają coś powiedzenia i warto ich wysłuchać”. Ta piosenka stała się czymś, co chciałem napisać w celu wytłumaczenia dynamiki, która towarzyszy w relacjach z naszymi fanami. Zdawałem sobie sprawę z tego, że mogła się nie wpasować się w klimat filmu, ale udało się i od tamtego momentu zacząłem tworzyć. To był dobry trening, który ruszył wszystko naprzód.

Z: Tak? Po tej próbie poczułeś się zainspirowany?

T: Tak. Zacząłem pisać więcej. Pojawiły się pomysły.

Z: Dziwne uderzenie.

T: Dokładnie. W zasadzie, sam refren początkowo tak nie wyglądał. Melodia, która ostatecznie została użyta w refrenie była w wersach. Nie chciałem dokonywać żadnych zmian, mimo, że powinienem. Pamiętam, że pokazałem demo Joshowi i kilku innym członkom załogi, w momencie kiedy pracowałem na laptopie. Jedyne, co wtedy miałem to pierwsza zwrotka i rytm, musiałem wymyślić refren. Kilka minut po puszczeniu tego kawałka, kiedy przygotowywaliśmy się do występu, usłyszałem kogoś (do tej pory nie wiem kogo, to jeden z czterech czy pięciu kolegów, którym pokazywałem rzeczy), gwiżdżącego melodię początkowej zwrotki w korytarzu podczas przygotowań. Wtedy uznałem, że to będzie refren.

Z: Jak dotarłeś do TRENCH, Tyler? Jak wyglądała podróż z konceptu opartego na postaci do czegoś, co jest kompletnym światem? Światem, którego stworzenie wymaga wykonania znacznie większego nakładu pracy. Teledyski i wszystko inne wymagają znacznie więcej zaangażowania.

T: Tak, cóż… Wcześniej pytałeś, jak czułem się podczas przerwy, hiatusu, który trwa obecnie, na moje oko, rok. Szczerze mówiąc, podczas naszego ostatniego występu, który miał miejsce tutaj, w Columbus, zakończył się pewien cykl. Wróciłem do domu, zacząłem pracować i wpadłem na pomysł stworzenia tego… świata. Zaczęło mnie to pochłaniać. Koncept tego świata był jedyną rzeczą, o której myślałem. Znam każdy szczegół [TRENCH], wiem nawet jaka jest tam pogoda. Chciałem tam jechać i pisać z tamtego miejsca. Można powiedzieć, że to studio stało się moją wersją tego świata. Chciałem wejść głębiej w narrację z perspektywy tego kim jest Blurryface, nie tylko dla mnie, ale kim się stał. Mimo, że to prawda (choć brzmi jak banał), nie byłoby nas tu gdyby nie nasi fani i wszystko, co teraz tworzymy jest dla nich i nie istniałoby bez nich. Ale nie sądzę, że oni zdają sobie sprawę z tego jak wiele oni sami wnieśli w narrację tego krążka i przez co my sami przechodziliśmy, o czym oni nie byli w pełni świadomi. Ta płyta [TRENCH] jest… Chcę powiedzieć, że oni naprawdę pomogli w jej napisaniu, ta rzecz nie miałaby prawa bytu bez nich. Oni również pomogli w stworzeniu tego świata.

Z: W jaki sposób absorbujesz ich wpływ? Ponieważ możesz go obserwować, będąc na scenie, możesz usłyszeć go, kiedy masz szansę ich spotkać i z nimi porozmawiać…

T: W jaki sposób ich słyszę?

Z: Tak, jak ty ich…

T: Człowieku, istnieje coś takiego jak Internet, tak?

Z: Tak.

T: Kręcę się tu i tam.

Z: Oni też to robią.

T: Tak.

Z:  Biorą Blurryface’a w swoje ręce, piszą o tym, dodają szczegóły, zmieniają rzeczy.

T: Tak.

Z: To niesamowite. To coś w rodzaju kreatywnej współpracy w świecie rzeczywistym.

T: Tak, mam na myśli… Postać Blurryface była dla mnie kimś, komu próbowałem stawić czoła. W trakcie trwania cyklu promującego album, kiedy ujrzałem, że Blurryface budzi się do życia z perspektywy innych ludzi i to, w jaki sposób nasi fani go odbierali, skłoniło mnie do przyznania im racji. Do zgodzenia się z tym jak jest postrzegany.

Z: W jakim stopniu uległo to zmianie? Jak on się zmienił?

T: Jeśli wrócimy do momentu, w którym Blurryface reprezentował konkretną rzecz, było to swego lustrzane odbicie. Osobiście widzę go jako postać siedzącą na przeciwległym miejscu przy stole, na którą możesz patrzeć i w pełni rozumieć. Każdy wie, czego w sobie nie lubi, ale jak to wyrównać? Co robisz w związku z tym, że tego nie akceptujesz, czy próbujesz to zrozumieć i naprawić? Później zdałem sobie sprawę z tego, że chodzi wyłącznie o władzę. Są pewne miejsca, w których się znajduję (w rozumieniu fizycznym i psychicznym), w których On przejmuje kontrolę. I jeśli próbuję te miejsca opuścić, jeśli próbuję trzymać się od nich z daleka, On traci panowanie i władzę nade mną. Miejscem [tej ucieczki] był i jest TRENCH.  Trench pomógł mi podzielić pewne miejsca w umyśle, które powinienem spróbować opuścić i dostać się tam, gdzie jest bezpieczniej i nieco bardziej… zaskakująco, dziko, znacznie bardziej kreatywnie, trochę straszniej, taka jakby otchłań, gdzie nie musisz grać według jego zasad, to pomaga.

Z: Zastanawiam się, kiedy zdałeś sobie sprawę z tego, że byłeś inny, że myślałeś o rzeczach inaczej i pewne rzeczy ułożyły Ci się w odmienny sposób. W jakim momencie Twojego życia dotarło do Ciebie, że będziesz musiał rozwinąć u siebie pewne umiejętności, aby funkcjonować i żyć z tym, kim jesteś.

T: Mhm… Nigdy nie zwróciłbym się w kierunku muzyki, gdybym nie czuł, że muszę nad czymś popracować, coś zmienić, albo z czymś sobie poradzić. Myślę, że wszystko było u mnie w jak najlepszym porządku przed muzyką i nagle, coś się wydarzyło. Odnoszę wrażenie, że była to swego rodzaju kumulacja pewnych uczuć  i nie wiedziałem jak to wypuścić. Nie miałem pojęcia jak to uporządkować i dać temu upust. To zmusiło mnie do nauczenia się gry na pianinie, przynajmniej tak na to patrzę. Dorastałem dzieląc pokój z bratem i on to potwierdzi, oboje kochamy muzykę, ale z jakiegoś powodu doszedłem do momentu, w którym zdałem sobie sprawę z tego, że nie jestem w stanie powiedzieć tego, co chcę. Pokazałem rodzicom piosenkę, czy dwie, z pewnością ich to zaniepokoi.

Z: I jak zareagowali Twoi rodzice?

T: To było niespodziewane. Byłem zaniepokojony ich ewentualną reakcją. Pisząc piosenki, odnosiłem wrażenie, że skończy się to poważną rozmową, ale to, co zazwyczaj rozumiemy przez poważną rozmowę / sprawdzenie czy wszystko u kogoś gra / wykład, u mnie było zwykłym: „wow, to jest świetne”. I tyle. Tak przebiegła nasza „rozmowa”. I właśnie wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że mogę to robić więcej.

Z: Tak, pełna ulga.

T:  Nie musiałem niczego wyjaśniać, rozmawiać o tym.

Z: Jaką rolę, w okresie Twojego dorastania, odegrała wiara? Kiedy byłeś nastolatkiem, a także w okresie młodej dorosłości, kiedy zdecydowałeś się obrać ścieżkę artystyczną, która niesie za sobą wolność i konieczność przystosowania się do delikatnych tematów. Będąc artystą musisz wyjść poza pewne ramy myślenia. To bez wątpienia może stworzyć pewnego rodzaju konflikt.

T: Mam pewną teorię dotyczącą przeskoku pokoleń. Myślę, że można ją podpiąć do tematyki wiary, majątku. Ciągle jest nadmierna rekompensata, a potem wynagradzanie tamtego. Moi rodzice dorastali w środowisku pozbawionym duchowości. Oboje mieli moment na studiach, w  którym przyjęli wiarę chrześcijańską. Po ślubie, kiedy nadszedł czas na wychowanie dzieci, chcieli stworzyć wierzącą w Boga rodzinę z wartościami i nadal tak jest, jednak moja wiara w Boga i mój system wartości znacznie różni się od ich. Myślę, że w tej świadomości jest zawarta pewna prawda dotycząca tego, że to, w co wierzę, kompletnie różni się od wiary wszystkich innych ludzi na świecie. Teoretycznie moja mama, mój tata, ludzie, którzy  mnie wychowali i mieli wpływ na to, jakim jestem człowiekiem powinni mieć podobny system przekonań, ale w rzeczywistości jest on kompletnie inny. Myślę, że moja wiara jest w pewnym sensie silniejsza, to, w co wierzę i czego się trzymam. Muzyka, którą starałem się stworzyć i za pośrednictwem której starałem się znaleźć odpowiedzi na pewne pytania, była formą wyrzucenia wątpliwości na zewnątrz. Formą konstruowania pytań, które nie powinny zostać zadane. Ale kiedy zadałem je w piosence, moi rodzice mówili: „synu, to jest świetne”. To był dla mnie ważny moment. Dlatego wiara odgrywa nieustannie istotną rolę w mojej muzyce.

Z: Tak jak powiedziałem na samym początku naszej rozmowy, znajdujesz się w prawdziwej kryjówce. Doskonale rozumiem, dlaczego nieustannie pracujesz i tworzysz, pracujesz i tworzysz. To naprawdę protekcyjne miejsce, mam na myśli to, że można na własnej skórze odczuć to, że znajdujesz się jakieś… 5 poziomów pod ziemią.

T: Schron przeciwbombowy. (śmiech)

Z: Tak. Zastanawiam się jak się czujesz, kiedy wychodzisz na zewnątrz. Jak odbierasz życie?

T: Porozmawiajmy o wychylaniu głowy spod ziemi, ponieważ jest to swego rodzaju wyrażenie, którego używamy z Joshem w celu opisania momentu naszej kariery, której zwyczajnie nie pamiętamy. „W jaki sposób, nagle… pojawiliście się znikąd i odnieśliście sukces w przykuwaniu uwagi ludzi?” Widzieliśmy te wszystkie zespoły wokół nas i mam tu na myśli lokalne grupy, które funkcjonowały około 8, 9 lat temu. Obserwowaliśmy ich. Zastanawialiśmy się, czy powinniśmy robić to, co oni, czy powinniśmy śledzić ich ruchy i powtarzać je. Koniec końców podjęliśmy decyzję w stylu: „okej, idziemy w podziemie”. Poszliśmy pod ziemię, graliśmy koncerty, z głowami opuszczonymi w dół akceptując jedną propozycję za drugą. Zagrajmy tu, zagrajmy tam, zróbmy to, zróbmy tamto. I nagle wyszliśmy na powierzchnię i podpisaliśmy kontrakt, który otworzył nam możliwość zorganizowania headlinerskiej trasy koncertowej. Zastanawiałem się: jak do tego doszło? Właśnie wtedy zdałem sobie sprawę z tego, jak ważna jest izolacja. Szlifowanie konkretnej rzeczy w samotności, nie pozwalając na wpływy z zewnątrz i myśli w stylu: „Co robią inni? Powinienem iść tą drogą?”. Trzeba po prostu spojrzeć w głąb siebie, a następnie wyjść na zewnątrz i zdać sobie sprawę z tego, że „wow, jestem jakieś osiem kilometrów przed tamtymi zespołami, na które patrzyłem”.

Z: Jaką rolę odgrywa Josh, poza byciem fantastycznym perkusistą i drugą połową dwuosobowego zespołu? Na poziomie ludzkim. Wiesz, pewne rzeczy Was łączą, w innych zdajecie się różnić, co jest w porządku.

T: Myślę, że… Podczas koncertów na żywo, zdarzały się takie chwile, kiedy czułem, że nie powinno mnie tam być. Nie czułem się wystarczająco dobry, nie czułem, że to co robię postrzegane jest jako… dobre. Ale za każdym razem, kiedy patrzyłem na Josha, on… był po prostu świetny. To zwala mnie z nóg. I potem przed zejściem ze sceny, oboje podnosimy ręce w stronę publiczności. Był taki jeden koncert, kiedy to [brak pewności siebie] przytrafiło się i jemu i mnie. Po zejściu ze sceny oboje zastanawialiśmy się, co się stało.

Z: Wiesz kiedy to było?

T: Tak, to był festiwal, myślę, że w 2013. Jeden z naszych pierwszych festiwali w Europie… możliwe, że Pukkelpop?

Z: Tak.

T: Byliśmy na głównej scenie, nie dowierzając własnym oczom, około 15:00. To szaleństwo. Próbowaliśmy się pocieszyć, że to pewnie sprawka harmonogramu. To był nasz pierwszy raz w tym kraju, nie było żadnego powodu, żebyśmy mieli jakąkolwiek widownię. W trakcie przygotowań do koncertu zawsze zastanawiasz się, kto się pojawi. Ja zawsze zakładam, że nikt się nie pojawi. Skupiam się na samym aspekcie przygotowań. Nie byłem gotowy na puste pole. Ta przestrzeń zdawała się jeszcze znacznie większa, kiedy pojawili się ludzie. Wszyscy zawsze rozmawiają o tym, jak duże tłumy są na festiwalach. Kiedy pole jest pełne, zdaje się ogromne.

Z: Tak. (śmiech)

T: Poczekaj, aż wszyscy się rozejdą, dopiero wtedy zdasz sobie sprawę z tego jak wielkie jest to pole.

Z: To musi być interesujące, obserwować ludzi po ukończenia krążka. Czy rozumieją go dobrze, czy źle.

T: To jest to, o czym mówiłem. Oni również budują ten świat. To nie jest tak, że wyskakujemy znikąd. Daleko mi do stalkera, ale… Obserwuję ich. I widzę w jaki sposób… Nie obserwuję wszystkich, śledzę tych, którzy naprawdę to łapią. Naprawdę rozumieją.

Z: Więc masz określonych fanów, których…

T: Nie określonych… Mam na myśli to, że istnieje pewna grupa, obok tej zewnętrznej głośnej części, która dla mnie jest nieistotna. [Istotni są] fani, którzy naprawdę rozumieją i śledzili mnie aż do tego momentu, to jak [moja twórczość] na nich wpływa. Ta historia powstaje dla nich. Zobaczymy czy to się uda, btw. Wpadasz na ten pomysł, na koncept z wymyślną historią, jest trochę czasu między premierą i… Ja nie wiem czy to w ogóle się uda. W dniu premiery, wypuszczenia singla, łapania każdej możliwej szansy.

Z: Kiedy po raz pierwszy pojawiliście się na scenie muzycznej, ludzie nie rozumieli głębi tematyki przewodniej i tego, co staraliście się powiedzieć. Skupiali się na melodii, muzyce, rytmie, produkcji, występach na żywo i wszystkich rzeczach, które przykuwają uwagę z zewnątrz. Na przestrzeni czasu i z każdym albumem, mogliśmy zauważyć, że schodzicie coraz głębiej, mówiąc „słuchaj, są fundamentalne rzeczy, które staram się tu naprawić/zrozumieć”. Teraz, bardziej niż kiedykolwiek, wszyscy staramy się zrozumieć poruszane przez Was kwestie.

T: Hmm.

Z: Obecnie trwa otwarty dialog na tematy takie jak: napady lękowe, depresja, brak pewności siebie, niskie poczucie własnej wartości. Przemawiamy jako jedność w znacznie bardziej przejrzysty sposób. Myślę, że wyjaśnianie pewnych rzeczy jest powszechnie akceptowalne. Wiesz do czego zmierzam?

T: Robimy to w dobry sposób.

Z: Robicie?

T: To zmierza we właściwym kierunku, z całą pewnością.

Z: To coś, czego doświadczyłeś, dam głowę po przesłuchaniu Twojej muzyki.

T: Tak. Fakt, że żyjemy w świecie, w którym otwarcie się o tym mówi, to coś, na co czekałem przez całkiem długą chwilę. Jestem bardzo szczęśliwy, że dotarliśmy do tego momentu. Jestem dumny z naszej kultury pod tym względem, z całą pewnością. To… to także… tematyka dotycząca samobójstwa. Lubimy nadawać nazwy takim rzeczom jak depresja, napady lękowe…

Z: To prawda, to słowo nas przeraża.

T: Tak, ale powinniśmy nazwać rzecz po imieniu. Nareszcie o tym mówimy, to duży krok naprzód. Moja mama jest nauczycielką i… rozmawiam z nią nieustannie o rzeczach, którym stawia czoła i o tym, jaki mają one wpływ na środowisko, w którym pracuje, które jest swoistym mikroorganizmem z własną kulturą. To niezwykle ważne, by prowadzić dialog na te tematy. Że to prawdziwe zjawisko i…

Z: Jak prawdziwe jest dla Ciebie?

T: Zawsze całkiem nieźle radziłem sobie z porządkowaniem pewnych rzeczy. Nie dlatego, że musiałem sobie z czymś poradzić czy coś w tym stylu. Myślę, że po prostu urodziłem się z tą umiejętnością. Myślę, że moja muzyka jest jedynym prawdziwym wglądem do wszystkich szufladek, jakie stworzyłem, aby czuć komfort. Drzwiami do czegoś, co wciąż oddycha, porusza się, zmienia, podporządkowuje, staje się odporne. Tak długo jak rozmowa o tym jest czymś odpowiednim, istnieje wciąż osobisty aspekt. Warto się upewnić, że nie odbiera on nikomu życia, nie przyciąga zbyt dużej uwagi, ma swoją własną przestrzeń. Poprzez muzykę rozmawiam o tych tematach, przez muzykę tworzę okno na świat, jednak nie sądzę, że byłoby dla mnie dobrą decyzją, aby dać Ci klucze do tego domu.

Z: Sięgnąłem po telefon, żeby spojrzeć na tracklistę. Chciałbym porozmawiać o… rozmawialiśmy o pierwszej piosence. Porozmawiajmy o ostatniej, Leave The City, o wyjątkowo powściągliwym klimacie, gdzie nigdy nie docierasz do crescendo [stopniowe zwiększanie głośności, wzmocnianie natężenia dynamiki w utworze muzycznym], pomimo tego, że zdarzają się momenty zapowiadające ten moment. Ostatnie słowa na krążku brzmią… Sam je wypowiedz. Odizolowane zdanie

T: They know what I mean. [Wiedzą, co mam na myśli]

Z: They know what I mean.

T: Budując narrację w utworze, wiedziałem, że chcę i powinienem odejść do kolejnego miejsca i zacząć kolejną podróż. To punkt pomiędzy dwoma miejscami, w którym wielu z nas może się odnaleźć, bez względu na to jaka jego wersja najbardziej pasuje do Twojego życia. Taniec pomiędzy jednym, a drugim miejscem. Jak tam dotrzeć? To przerażające. Nie wiesz, czego się spodziewać, ciężko cokolwiek przewidzieć. Ta płyta opowiada o przezwyciężeniu lęku i mobilizacji do działania. O przełamaniu się do rozpoczęcia podróży pomiędzy tymi dwoma miejscami. Za pośrednictwem tego albumu nie zdefiniowałem, gdzie jest miejsce, do którego powinniśmy trafić. Nie ma dla tego miejsca nazwy, jest niezdefiniowane. Bycie częścią tego procesu było dla mnie zamierzone. Ten album opowiada o zmobilizowaniu się do działania bez określenia jak na razie celu, do którego dążę. Piosenka Leave The City pełni rolę przewoźnika, który nie wyrzuca Cię w konkretnym miejscu, mówiąc „ok, jesteśmy na miejscu”.

Z: Za chwilę wyruszysz w kolejną trasę i stawisz czoło wszystkim rzeczom związanym z tworzeniem muzyki, dotrzesz do fanów, ale Leave The City mogłoby… Zaprowadzić Cię gdziekolwiek.

T: Hm.

Z: Prawda? Czy Ty w ogóle…

T: Co dalej?

Z: Co dalej? Czy to w ogóle muzyka? Czy… Podobał Ci się ten rok przerwy? Masz niesamowity dom, żonę, masz… Powiedziałem to Jennie, Twojej żonie, która jest urocza swoją drogą.

T: Jest, um… Śpiewam o Niej na nagraniu. Ona… Mogę powiedzieć o Niej kilka słów?

Z: Jasne.

T: Ok. Początek tej kariery był jak… Stanie na brzegu oceanu. Dostałem pewne materiały i powiedziano mi „okej, zbuduj łódź”, więc zacząłem łączyć ze sobą te rzeczy, skończyłem to, zbudowałem łódź wystarczająco dobrą, by mogła utrzymać się na wodzie. Zaczęliśmy podróż. Na drodze znalazłem kolejne rupiecie, które pomogły mi rozbudować łódź o wielkości holownika, dobudować silnik, lecimy dalej. Następnie, w miarę rozwoju wydarzeń pewne rzeczy uległy zmianie i znalazłem się na jachcie. I poprostu lecimy w tej podróży. Myślę, że pewna część ludzi zakłada, że moja druga połówka w całym tym procesie, płynie w mniejszej łodzi obok naszej, czekając, aż moja łódź nieuchronnie rozbije się, albo straci paliwo. I kiedy to się stanie, wskoczę na jej łódkę i wspólnie popłyniemy w kierunku zachodu słońca. W rzeczywistości, w odniesieniu do tego kim Ona jest dla mnie, zbudowałem ten mały holownik, który osiągnął swoje wyżyny. Ona faktycznie czeka, aż wytracę paliwo w statku rejsowym. I kiedy ten mój statek zatonie, wciąż mam ten statek, który mnie odbierze. To naprawdę dziwny sposób powiedzenia tego, że Ona jest najlepszą rzeczą, do jakiej dotarłem / jaką osiągnąłem. I nie mogę doczekać się na moment, w którym będę mógł się o nią oprzeć.

Z: No proszę. „Nie mogę się doczekać”. To fantastyczne słowa.

T: Może to będzie inspiracją na kolejny krążek.

Z: I znowu to samo, wracamy do punktu wyjścia i absolutnej katastrofy. To był ten moment, kiedy wszystko wyszło na wierzch. Ale to zrozumiałe, w ostatni dzień promocji albumu przypomnisz sobie co powiedziałem o flircie z ostatecznością.

T: Tak?

Z: Masz to życie! Masz tę drugą łódź!

T: Tak.

Z: A mimo to decydujesz się pozostać na holowniku. Nie boisz się życia w inny sposób?

T: Myślę, że…

Z: Byłbyś zaskoczony tym, jak wielu muzyków obawia się momentu, w którym należy przestać.

T: Ta. Myślę, że rzeczą, która mi pomaga jest chwalenie idei starzenia się. Brak obawy przed starością.

Z: Ta…

T: Nie mogę się tego doczekać. Myślę, że gdyby nasza kultura miała okazję zobaczyć naszych seniorów przez pryzmat tego, co osiągnęli. „Przeżyli ten wyścig i mają nam wiele rzeczy do powiedzenia. Rzeczy, które pomogą nam przejść przez ten proces lepiej.” Myślę, że to pomogłoby w wielu aspektach.

Z: Zawsze tak myślałeś? Dlatego umieściliście dwójkę starszych ludzi na okładce Vessel?

T: Tak, zawsze się tak czułem. Mój dziadek, który był na okładce, zmarł w zeszłym miesiącu. Odegrał ważną rolę w moim życiu. Myślę, że odgrywa nawet ważniejszą rolę teraz, po swoim odejściu. Zdaję sobie sprawę z tego jak wielkim źródłem wiedzy był. Mam jeszcze jednego dziadka, który jest dla nas niesamowitą inspiracją. Walczył z alkoholizmem przez całe życie i jest trzeźwy od wielu lat.

Z: Ty nigdy nie piłeś, prawda?

T: Nie.

Z: Nawet będąc w trasie, nie czułeś pokusy.

T: Wypiłem jedno… Chcesz poznać moje pierwsze alkoholowe doświadczenie?

Z: Jasne.

T: To było przeterminowane piwo, Bud Light. Miałem może około 13 lat. Było okropne. W pewnym sensie uważam to za szczęście.

Z: To prawdziwe szczęście.

T: Popiłem to z Gatorade [energetykiem].

Z: (śmiech)

T: To było okropne.

Z: *kładzie telefon na biurko Tylera* Jestem podekscytowany.

T: Nie!

*telefon spada*

T: *niewzruszony* Mówiłem. To pochyłe biurko. Myślisz, że czemu mam te gigantyczne podkładki pod mysz?

Z: Stary, to jest najbardziej nienaruszone, czyste i niesamowite…

T: Będę z Tobą szczery.

Z: Tylko mi nie mów, że tu sprzątałeś.

T: Jenna ścierała kurze, zanim przyjechaliście.

Z: Naprawdę siedziałeś tu w gaciach, śmierdzący?

T: Um…

Z: Zapuściłeś brodę?

T: Ta…

Z: ZAPUŚCIŁEŚ BRODĘ?!

T: Tak, goliłem się zeszłej nocy.

Z: Nie gadaj! Jak długa była?

T: Człowieku, była okropna.

Z: Jak…?

T: Była strasznie swędząca. Nie mogłem tego znieść.

Z: Była długa?

T: Nie! Była jak zwisające nitki.

Z: To była Twoja pierwsza prawdziwa broda?

T: To był taki wstyd…

Z: Musisz dbać o brodę! Nie możesz jej tak zwyczajnie zapuszczać i myśleć, że wyglądasz jak Rick Rubin. Do tego trzeba dziesiątek lat!

T: Wiem… Jest mnóstwo innych rzeczy, przez które muszę przejść w swoim życiu. Broda.

Z: Spodnie, w pewnym momencie założysz je i zobaczysz jak się w nich czujesz.

T: Nie kąpałem się przez długi czas. Był taki moment, kiedy nie widziałem swojego odbicia przez tydzień. Powinieneś tego spróbować. To czyste szaleństwo.

Z: O Boże, co zauważyłeś po tym czasie?

T: Czułem, że się postarzałem.

Z: Wow, zauważyłeś zmianę?

T: Tak, po tygodniu, byłem w szoku. Może po prostu byłem zmęczony.

Z: To ma w sumie sens. Co jadłeś? Bo przecież jadłeś, to oczywiste.

T: Tak. Jenna jest… Jest artystką kulinarną.

Z: Była zaniepokojona? Zdarzało jej się przychodzić i mówić, że powinieneś pójść spać?

T: Tak, przypominała mi. Powinieneś coś zjeść. Nie ma obsesji na punkcie higieny, ale zdarzało jej się kilka razy zapytać: „Kiedy ostatni raz brałeś prysznic?”

Z: (śmiech)

T: Także padały tego typu pytania.

Z: Co za wspaniały czas w życiu. Mieć szanse osiągnąć to wszystko i być świadomym, że nadal masz siłę, by zrealizować swój najbardziej ambitny album i projekt. Większość ludzi osiada na laurach w tym momencie i szuka kompromisu. Nie widać miejsca na kompromis w Twojej twórczości, mimo, że dotarłeś do takiego punktu. I zastanawiam się, czy jest jakiś sposób na pożegnanie. Czy kiedykolwiek dopuszczasz do siebie myśl, że – może nie w ciągu najbliższych dwunastu miesięcy … Czy zaczniesz zastanawiać się nad swoim życiem. Ile masz lat, Tyler?

T: 29.

Z: Masz 29 lat. Boisz się refleksji nad własnym życiem albo uczucia satysfakcji?

T: Kocham tworzyć. Potrzebuję procesu twórczego. Ale jest coś, co musisz zrobić mając świadomość osiągnięcia pewnego poziomu. Musisz wmówić sobie, że to nie jest prawdziwe. W pewnym momencie to odejdzie. I przygotować się na to, o czym wspominałeś – ostateczności. Mówiłeś, że artyści obsesyjnie boją się końca kariery. Myślę, że musisz się z tym pogodzić. I im szybciej to zrobisz, tym więcej radości ten moment Ci przyniesie. Ja…

Z: Wiesz jakie jest na to lekarstwo? Koniec narcyzmu. Wiesz co zabija narcyzm?

T:

Z: Dzieci.

T: Nie mogę doczekać się własnych dzieci. To kolejny cykl.

Z: Świetnie było spędzić z Tobą czas. Dzięki za zaproszenie.

T: Dziękuję za przyjście.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.